Taaa... W sumie oprócz nie klnięcia i zapuszczania brody przez miesiąc to nic nie wyszło. Cała reszta postanowień, tych moich prywatnych, póki co stoi w miejscu. Dotkliwe jest to o tyle, że to właśnie one, te przysięgi składane przed samym sobą, są tak naprawdę dla mnie ważne i mają jakikolwiek wpływ na kształtowanie skomplikowanej osobowości dużego Piotra. Czasem myślę, że owe wyższe życiowe cele nigdy nie zostaną zaakceptowane przez moją wewnętrzną komisję do spraw "co jest fajne, a co nie", a to sprawi, że prawdopodobnie stane się tak zwanym "człowiekiem nieszczęśliwym". Przykra opcja zważywszy na dziecięce postanowienie zawsze bycia szczęśliwym. Nie chciałbym żeby zabrzmiało to jak bezpodstawne użalanie się nad sobą spowodowane słuchaniem smutnej muzyki, choć poniekąd tak jest, ale jak wyziew szczerości z moich odymionych płuc, który przez długi czas nie pozwalał mi głęboko odetchnąć. Czasem wydaje mi się, że moje drugie oblicze, oblicze osoby smutnej i niezaradnej nie jest do końca akceptowane przez otoczenie i chyba właśnie dlatego tak rzadko je prezentuje na forum.
Nie chcę utonąć w samym sobie.