Ot. irytacja. frustracja. cokolwiek.
Jedna sprawa dziś rozwiązana, mianowicie sprawa mojego samopoczucia w tamten weekend. Michał sporo mi rozjaśnił w główce :) Dzięki mu za to :* :] I tak, komplikacji umysłowych ciąg dalszy. NIe wiem dalej niczego. Nie myślę w pewnych sprawach i o. Dupaaa że tak powiem, nie obrażając tu mojej Dorocieńki. Siedzimy sobie pod gwiazdami w pokoju, w blasku fleszy monitorów i rozmyślamy. Nie, chyba to nie to xD Iii, ja oczywiście cieszę japę do laptopa, Dorota zamula nie zmieniając zbytni swojej leżącej pozycji.
Ja sobie piszę na fejsie i tyle z tego. Był plan na wieczór, ale chyba się rozsypał. Z resztą nie wiem. Wiem, że coś mi odwali na wieczór i znowu będę schizować :D
Jak wrócę z pielgrzymki to biorę się za swój gruby brzuch i ćiwczę, o to: http://www.youtube.com/watch?v=vkKCVCZe474