Wczoraj, konwersując długo z pewną osobą, doszłam do wniosku, że my jako ludzie jesteśmy po prostu dzicy. Rozmawiając z nią o szczerości i długo konemplując mimo to i tak nie jestem w stanie zrozumieć przeciętnego człowieka. Wszyscy oczekujemy szczerości, nienawidzimy kłamstwa. Każdy jest dobry na swój sposób, każdy jest dobry dla drugiego człowieka gdy słyszy od niego to co chciałby usłyszeć. To jest chore, gdzie tu sens? Po jaką cholerę dziewczyna wyznaje chłopakowi miłość która tak naprawdę jest platoniczna i gdy usłyszy już słowa "nie czuje nic do Ciebie" obraża sie, bądź zwyczajnie zaczyna ubliżać swojej ukochanej osobie? Po jaką cholerę, człowiekprosi o opinię na temat jego wyglądu i otrzymując negatywną odpowiedź ma żal do tej osoby? Po co wgl istnieje coś takiego jak szczerosć, skoro i tak w 3/4 przypadkach kończy się ona konfliktem?
zzzzdenerwowałam się.
+ Dziękuje Asiu za zdjęcia. : )