i krzyczę 'weź mnie ratuj', kiedy patrzysz w moje oczy
Ale nie chcesz tego słyszeć, nic nie mówisz i odchodzisz..
~*~
Jeden z tych dni, kiedy chcę zamknąć się w pokoju, słuchać muzyki i patrzeć w ścianę, wspominając dobre chwile.
Bo tylko one teraz dają mi jakąkolwiek nadzieję.
Może jeszcze będzie w porządku? Może wszystko się ułoży?
Wiele rzecy na tą chwilę zwyczajnie mnie przerasta, nie daję sobie rady z niczym..
Chciałabym ogarnąć wszystko, cieszyć się bez żadnego wahania, nie myśleć o jutrze, o czasie- a konkretnie o konsekwencji jego przemijania; nie potrafię..
Dni jak ten najboleśniej uświadamiają że jednak nie jest dobrze.
Przepraszam, że nie jestem idealną przyjaciółką, córką..
Że nie byłam idealną dziewczyną, właściwie- daleko było mi do perfekcji.
Wtedy myślałam, że potrzebuję wolności i przestrzeni, teraz stały się moim największym wrogiem.
Gdybym miała szansę, malutką szansę, wydaje mi się że postąpiłabym inaczej...
Ale czy jest sens o tym myśleć?
Chcę tylko poczuć się lepiej, chcę być szczęśliwa, tylko tyle.
Jednak czasem trafia się zły dzień, wiadomo, zdarza się.
Tylko czy w tej chwili potrzebuję dobijać się jeszcze bardziej? Czy nie warto się uśmiechnąć?
Nie umiem, nie teraz.
Bo nie daję sobie rady.
Nie umiem posklejać serca, choć udaję, że już to zrobiłam.
Czy fakt, że po miesięcu normalnie rozmawiamy jak dawniej kiedy było w porządku, coś oznacza?
Chciałabym wiedzieć co siedzi w jego głowie. Ba, co siedzi w mojej..
Bo sama sobie w kwestii stabilności nie mogę ufać.
Bo znam siebie z najgorszych stron.
Miałam ograniczyć kontakty z osobami, które negatywnie wpływają na mnie, na moje uczucia, zachowanie
A wpierdalam się w to jeszcze bardziej.
To chyba nie jest do końca normalne..
Czy u mnie coś kiedyś było normalne?
Czemu czuję że spadam
i nikt nie próbuje mnie złapać..