Ledwo wróciliśmy do domu i znów szpital, mały został wypisany po porodzie z żółtaczką, która w domu się pogłębiła. Spędziliśmy w szpitalu masakryczne 6 dni, stres i płacz bez końca, chamski personel i wegetowanie przy dziecku dzień i noc na krześle. Musieliśmy zrezygnować z piersi i przejść na MM.. Myśleliśmy, że już będzie spokój, a zaś mnie dopadła jelitówka, którą zapewne przywiozłam z tego pieprzonego szpitala. Zastrzyki, gorączka i oczywiśćie zero kontaktu z własnym dzieckiem, znów stres, żeby się nie zaraził.
Czy to się kiedyś skończy?