Znowu zasypiam w hotelach a rano budze się w piekle
nie chce witać dnia który wieczorem znowu przeklne
kiedyś zmierzałem do szczęścia dziś niewiem sam gdzie biegne
o niebo jest jest już chyba zbyt odległe
nie raz juz chciałem tym pierdolnąc choc wiem ze nie da rady
choc wiem że mi nie wolno chciałbym z tego sie ograbic
złapac to coś w środku to coś w sobie zabic bo ile razy
w koncu mozna powietrzem sie dławic na wskroś przeszywają mnie
zmęczenia dreszcze ten ktoś niewiem ile czekac będzie jeszcze
bo choc kolorowe staje sie powietrze to zwiększa się pomiędzy nami przestrzeń...
=*