Z radością pod rękę
Ostatnio wiele rzeczy robię jednocześnie. Pracuję, studiuję no i do tego praca z dziećmi. To ostatnie jest czymś, z czego za nic w świecie nie chciałabym zrezygnować.
Często zadaję sobie pytanie, dlaczego ja to robię. Czy robię to dla samej siebie, dla dzieci, czy jest jeszcze jakiś inny powód. Bardzo cieszę się, gdy mogę choć w malutkim stopniu pomóc jednej duszyczce w spełnieniu marzenia, lub choć na chwilkę wywołać uśmiech na zmęczonej tak młodej ale już doświadczonej życiem twarzyczce.
Jednak robię to wszystko też dla siebie. Tam zyskuje pewność siebie, tam czuję się potrzebna, tam widzę, że można czynić świat piękniejszy, nawet najmniejszym skinięciem palcem.
Owszem, wszystko wymaga od nas jakiegoś poświęcenia. Poświęcenia czasu, energii itd., ale czy nie o to właśnie chodzi w życiu?
Pracując z małymi brzdącami, pracuję też nad samą sobą. Uczę się cierpliwości, uczę się dyscypliny, systematyczności oraz uczę się tego, że tylko ciężką pracą i metodą małych kroczków można do czegoś dojść.
Na zdjęciu powyżej jestem atakowana ze wszystkich stron. Uśmiecham się jednak, bo jest to atak pełen pozytywnej energii. Od tamtego momentu dzieci mogły zobaczyć we mnie kogoś, do kogo mogą przyjść i pogadać. Nie jestem już patrzącą z góry "Panią Agatą" ale "Panią Gatką", która potrafi się powydurniać, potrafi się bawić i śmiać, ale potrafi też wysłuchać i wesprzeć w trudnym momencie.
Gdy człowiek słyszy takie słowa, dostaję ogromną determinację do działania. Widzi, że to wszystko nie jest na marne, ale że jakiekolwiek zaangażowanie wiąże się z jakimś efektem.
Dostałam zastrzyk energetyczny i jeszcze bardziej zachciałam działać.
Wiele do mnie dotarło. W tym momencie, w którym jestem i gdy stałam się oficjalnie odpowiedzialna za to wspaniałe dzieło, jakim jest oratorium, widzę jak wiele pracy trzeba włożyć, aby stworzyć bezpieczne miejsce dla dziećków.
Moim plusem jest fakt, że staram się włożyć w to całe serce. Gdyby nie to już zapewne bym się poddała.
Obserwując ludzi, widzę, że gdy traci się miłość do swojej pracy, przestaje ona być efektywna i nie ma zupełnie wtedy sensu.
Koleżanka oglądając moje zdjęcia z dzieciństwa, zauważyła, że na wielu zdjęciach jestem otoczona małymi dziećmi. Opiekowałam się nimi, bawiłam i sprawiało mi to niewiarygodną frajdę!
Wiem, że osoba, którą teraz jestem, była tworzona przez całe moje życie. Wszystkie emocje i uczucia jakie posiadam, powstały przez konkretne osoby i konkretne sytuacje.
Całe życie będę za to dziękować tym osobom i Bogu, który ma dla mnie doskonały plan. Mogę tylko modlić się o to, abym żyła według niego i żeby nic nie było w stanie mnie zepsuć.
Chaotycznie coś piszę ale na pewno wszystko płynie ze środka. Teraz idę dalej się kurować...
Pozdrowionka :D