Powróciłam w jednym kawałku (co wbrew pozorom okazało się nie lada wyczynem)
z 6-dniowego zaliczeniowego wyjazdu terenowego, m.in. w Bieszczady.
Jakimiś zdjęciami pewnie się podzielę. Jest ich o wieeeeele mniej niż z zeszłorocznego wyjazdu,
ale cóż się dziwić: w zeszłym roku zarówno organizacja wyjazdu, jak i warunki (i pogodowe, i noclegowe)
były o niebo lepsze i człowiek mógł cieszyć się wszystkim dookoła, zamiast na piedestale stawiać podstawowe potrzeby ;d
Trafiło się również tak, że podczas wyjazdu wypadły moje urodziny. Taaaka już jestem stara :D
Z tej okazji dzień po powrocie małe odprężenie na grillu, a później spacer nad Wisłę :)