Z wykopalisk, kiedyś ten tekst był już tutaj. Znalazłam przez przypadek, podpasowało mi, podzielę się nim z Wami jeszcze raz:
Z rogu pokoju usłyszała słowa: "dzień dobry." Nim spojrzała w tamtym kierunku, zamknęła oczy na dłuższą chwilę pocierając nerwowo czoło. Ciągle powtarzając sobie słowa "jestem normalna, jestem normalna." I znowu usłyszała głos:
- Tak, tak. Ja tu jestem i jesteś normalna. Każdy mnie ma, ale nie każdy przyznaje się do mojego istnienia. Niektórzy nawet mnie nie słuchają.
- Szczęściarze z tych ostatnich.
I tak siedziało. Patrzyło się na nią swoimi bystrymi oczkami, machając grubymi nóżkami zwisającymi z łóżka. Jej okropne, a teraz już spasione sumienie. Ostatnimi czasy urosło jeszcze bardziej. Chyba żadne inne nie ma tak dokarmiającej właścicielki sumienia. A to w dodatku nigdy nie śpi. Nigdy! Znowu zapytało:
- I co teraz zrobisz?
- Nie wiem. Może się zastrzelę, powieszę, otruję. A może po prostu znajdę ofiarę i wtulę się w nią by przepłakać cały dzień?
- Poszalałaś! (na pulchnej twarzyczce zarysowało się zdziwienie), chcesz się poddać? Tak masz żałować swoich zaniedbań, ale nie jesteś już dzieckiem, żeby w kącie płakać i przeklinać świat za swoje błędy?
I za to właśnie nie lubiła swojego sumienia. Za te ostre słowa. Co gorsza słowa prawdy. Spojrzała na nie z pogardą. Podeszła i usiadła koło niego. Miała ochotę zadusić je. Położyć ręce na tej pulchnej szyjce i zacisnąć swoje chude palce. Ale usiadła koło niego spokojnie ignorując mordercze myśli i delikatnie złapała je za rączkę. Powiedziała:
- Przecież wiesz, że i tak nigdy cię nie słucham.
- Wiem. (Posmutniało) staram się tylko pomóc. Ale ty i tak zrobisz po swojemu. Wolisz słuchać lenistwa! Mogłabyś chodź raz mnie. Tyje, bo mnie nie słuchasz. Już wszystkie moje znajome sumienia śmieją się, że w życiu nie widziały takiego grubasa jak ja. A po za tym czuje się przez to niepotrzebny.
- Czyli odgrywamy role sumienia dla siebie nawzajem.
- No i jesteśmy od siebie zależni.
- Jak to?
- Ja niedługo już nie będę mógł tyć i zniknę. A ty zostaniesz sama. A twoja samotność beze mnie świadczy o upadku twojego ducha. Też jakbyś znikła.
I to ją przeraziło. Spojrzała na pulchną smutną twarz. Brakowałoby jej go jakby znikło. Ale jak miała sobie poradzić z własnymi słabościami? Rozległo się pukanie do drzwi. Z ulgą poszła otworzyć, ale nikogo nie było. Pukanie jednak nie ustawało. Dochodziło z łazienki. Otworzyła. A tam stał jej Anioł Stróż. Uśmiechnął się do niej, a przed sobą miał kartkę: ja Ci pomogę.