Mglisty i pochmurny poranek przywitał jej zmęczone oczy. Spojrzała na zegarek. Poprawiła się w duchu: Mgliste i pochmurne popołudnie znowu nadeszło zbyt szybko, bym mogła obudzić się wcześnie.
Po domu roznosiło się echo niedawnych kroków zwiastujących swym niecierpliwym stukaniem obcasów, że po raz kolejny zawiodła. Słyszała je ciągle, chodź dawno ucichły. Jakby w tym pokoju stał oskarżyciel.
Miała ochotę przycisnąć poduszkę do twarzy, zastygnąć w tym bezruchu i przespać resztę życia. Coraz bardziej irytującą, zdawała się myśl, że nie może tego zrobić. Mimo żadnego konkretnego planu na dzień, a raczej popołudnie.
Podniosła głowę, która lekko się chwiała po wczorajszych wypitych "soczkach". Film wspomnień przewinął się szybko. Uśmiechnęła się krzywo, mówiąc do siebie: Niegrzeczna dziewczynka. Jej pies spojrzał na nią jakby była co najmniej na wpół szalona. Machnęła na niego ręką.
Kto po wstaniu od razu się budzi, musi być co najmniej ufem. Przekonywała się, paląc papierosa na fotelu, kiedy powieki uporczywie opadały.
I już miała stworzyć litanię oskarżeń, obietnic i planów (jak co dnia), lecz jej się odechciało. Przecież każdy nowy dzień rozwijał się mniej więcej podobnie i każde nowe plany kończyły mniej więcej podobnie.
http://slayer123312.wrzuta.pl/audio/344FJZdSUbW/voo_voo_-_lan_lerd_lan_drim