NO i dotrwalam do niedzieli :D
Wnioski sa takie:
* primo - dzieki bogu, ze pojechalam na te zawody i dostalam po dupie ;) i ze zobaczylam jak mozna progresowac z fachowa pomoca z dolu. I ze odbilo sie to w mojej czaszce jakas refleksja!
* secundo - w zwiazku z tym dogadalam sie z trenerka na regularne konsultacje :)
* tertio - dzis byla pierwsza i bylo ZA-JE-BIS-CIE! :D
Na poczatku pokazalam kobyle ja, pare minut, zidentyfikowalysmy problemy no i wsiadla trenerka.
Kon na poczatku sie zdziwil. Potem wkurzyl konkretnie i zbuntowal. Potem zaczal wycofywac i zamykac, a na koncu odpuszczac.
No i w tym momencie wsiadlam spowrotem ja, kon chyba ogarnal sobie "OK, ja znam, dlugo, nie robi mi krzywdy, moze trzeba po prostu odpuscic skoro ona z gory o cos prosi..." i poszloooooooooooooooooooo.....
Super super super :D
Takich galopow jeszcze nigdy pod tylkiem nie czulam :D do tego wskazowki i korekta na biezaco - mega fajne uczucie :))))
Za 2 tygodnie powtorka z rozrywki, do tego czasu wiem co mamy rzezbic i jak jezdzic, do roboty!:D