No to ferie ,ferie i po feriach...Może to wydawać się dziwne ,ale to może dobrze , że już koniec tego ciągłego leniuchowania. Czasem fajnie jest sobie usiąść pczy dobrej książce ,pięknej muzyce i kubku gorącej herbaty ,ale wszystko ma swój koniec.
Odpoczęłam ,przynajmniej takie mam wrażenie ,oby nie okazało się ono złudne.Miałam sporo czasu na przemyślenia z których coś wyniosłam , miejmy nadzieje. Szokujące ,ale jakże dobre podsumowanie półrocza ,jeżeli czułabym się spełniona na tyle ile zakończyłam ten semestr byłabym w siódmym niebie. Jednak uważam , że niezasłużenie i teraz mam zamiar to nadrobić .
Dużo świeżej i nowej energii potrzebnej na dobry start ? chyba...
Zająć się własną osobą nie przejmując się innymi ? niemożliwe...
Starać się odrzucić zbędne myśli ? chciałabym...
Być zadowolonym z tego co się robi? prawie...
Dojrzeć do pewnych życiowych sytuacji ? nie do końca
Nie potrzebuję tego , jestem samodzielna , poradzę sobię bez tego , nic na siłę , gdy się pojawi będziesz o tym wiedzieć , nie zastanawiając się dłużej nad tym po prostu ponosząc się emocją cię bez wszelkiego analizowania ich - milion myśli ,przewlekających się prze te 2 tyg. ferii ,czy wystarczyło ,żeby pozbyć się tego szargającego uczucia ?
Pierwsza osiemnastka już za mną ,teraz szykuje się wewnętrznie na następne. Zupełnie szczerze nie rozumiem tego stereotypu nawalenia się ,wydania pięniędzy i niczego nie pamiętania. Czy nie lepsze okazują się domówki które wychodzą zupełnie spontanicznie ? Jak dla mnie to wymuszona impreza ,która wygląda zawsze tak samo i kończy się równie podobnie.
Chyba dopadł mnie etap samotności ,w którym czuję się odziwo najlepiej ,robię to co lubię ,nie zwracam uwagi na to co robią inni , tylko czasem przeraża mnie stan do jakiego potrafię się doprowadzić ,mimo wszytko kocham go i nienawidzę jednocześnie .