bo orzeszki to świąteczne są.
a rodzice mi aparat wzięli (nawet sobie nie wyobrażałam, że to będzie aż tak bolesne. prawie jak brak ręki...)
i pojechali.
na wycieczkę. na sylwestra. do miasta tryskającego elegancją, szampanem i przepychem, gdzie się spaceruje i ma same dobre myśli.
a ja? A JA MUSZE NA NICH PRACOWAĆ!!!!
paradoks, prawda?
no tak. całe życie ja wydawałam, a oni pracowali, teraz ma byc na odwrót.