Mówię do niego wielkimi literami, dzielę słowa na sylaby, pogrubiam i wykrzykuje, a on na okrągło udaje, że nie wie, nie zna i nie rozumie. Gubi się i krąży. A ja od nowa, tłumaczę, szczegółowo rozpisuję prośby, oczekiwania, a on pozostaje głuchy i jak ślepy, błądzi po omacku zamiast stanąć
i posłuchać. Wypełnia mnie frustracja, bezsilność, bo czasem zapomina jak mnie kochać, nie czyta w myślach i nie wyprzedza mojego ruchu. Czasem wątpię. W siebie, w nas, w świat. A on wtedy wciska we mnie wiarę. Taką niezachwianą, mocną jak cholera, zapierającą dech w piersiach i unoszącą mnie do chmur. Bierze w ramiona, całuje w czoło, łapie za dłoń i wcześniejsze ulewy ustają, a pioruny już nie trzaskają.
20 CZERWCA 2022
20 LISTOPADA 2021
17 WRZEŚNIA 2021
12 SIERPNIA 2021
26 LIPCA 2021
26 LUTEGO 2021
31 GRUDNIA 2020
24 GRUDNIA 2020
Wszystkie wpisy