Jedno pytanie? czemu życie jest tak pojebane?
Nie jestem w stanie pomóc przyjaciołom, nie jestem w stanie pomóc samej sobie...
Znów zawiodłam się na facetach. Miało być platonicznie, czysto, powoli. Skończyło się wkurwem z jego strony i podziękowaniem za współpracę z mojej.
Dziś spędziłam noc na poligonie czarkowskim.
I co?
I przeżyłam, nie mniej jednak było okropnie. Nadal jest.
Powoli się rozsypuję.
Nie wierzyłam, że może być gorzej niż tamtej nocy.
Ale może. Najwidoczniej.
Ale, ach! maska na twarz i w bój!
Co do twarzy... nienawidzę swojej dziecięcej (dziecinnej?) urody. Może gdybym wyglądała na starszą wiele rzeczy potoczyłoby się inaczej...?