"Polska Gazeta Wrocławska": Gardzą "Szklaną pułapką", "Kevinem samym w domu" i śpiewaniem kolęd na całe gardło. Nie dzielą się opłatkiem, nie jedzą barszczu z uszkami, karpia, kutii i nie dekorują świątecznego drzewka bombkami. O tych, którzy mają dość tradycji Świąt Bożego Narodzenia spędzanych w rodzinnym gronie.
- Wigilia to koszmar - mówi Paweł Gajewski, absolwent dziennikarstwa. Ostatnie święta z rodziną spędzał sześć lat temu, na pierwszym roku studiów. Pochodzi z niewielkiego miasteczka koło Świdnicy, ale od pięciu lat mieszka w stolicy Dolnego Śląska.
- Co roku ten sam scenariusz: dwa dni sprzątania w mieszkaniu i awantur, trzy godziny sztucznych uśmiechów i wystudiowanych min przy stole, jedzenie ton pierogów, rozpakowywanie prezentów i oglądanie telewizji - wspomina Boże Narodzenie, które spędzał z rodziną. - A potem obowiązkowo wszystkie części "Kevina" i "Szklana pułapka" - wzdryga się.
Postanowił się zbuntować. W 2004 r. był na II roku studiów. Przyjechał do rodziców tydzień przed świętami i oznajmił, że na wigilię mama może przygotować o jeden talerz mniej.
- Popatrzyła na mnie zdziwiona. Myślała, że żartuję - wspomina. Ale był śmiertelnie poważny. Wcześniej wszystko sobie przemyślał. Kupił prezenty rodzicom, babci i młodszemu bratu, by w Wigilię bliscy mogli je włożyć pod choinkę.
Próbowali go namawiać. Babcia mówiła, że grzeszy i będzie się smażył w piekle, ojciec tłumaczył, że to jeden z niewielu dni w roku, kiedy mogą spędzić wspólnie czas, mama nie mówiła nic, tylko patrzyła na niego z wyrzutem. Nie pomogły żadne argumenty. Paweł od sześciu lat spędza święta Bożego Narodzenia we Wrocławiu. Dlaczego?
- Nie mam zamiaru brać udziału w przedstawieniu, jakim jest Wigilia - opowiada.
Pierwsze święta Bożego Narodzenia "po nowemu" spędził w domu sam jak palec. Przez trzy dni przeczytał cztery książki. Czterokrotnie spędzał Boże Narodzenie samotnie. A potem poznał swoją dziewczynę, Agatę.
- W Wigilię Bożego Narodzenia poszliśmy do kina - opowiada.
A gdy ich rodziny dzieliły się opłatkiem, próbowały karpia w galarecie i piły kompot z suszu, oni zjedli tosty.