Czesc. Nie wiem od czego mam zacząć. Mam totalny mętlik w głowie i stwierdziłam ze łatwiej mi będzie kiedy to wszystko napisze niż kiedy będę to w sobie dusić. Nie powiem tego wprost żadnemu człowiekowi bo uzna mnie za totalna wariatke. Myślę cały czas o nim. Każdy dzień zaczynam myśląc o tym czy go dziś spotkam, zaczepia coś mi powie. Gdy tylko przyjdzie mi SMS mam nadzieje ze to od niego. Ze pisze żebym do niego wyszła. Zawsze odbywalo się to w ten sam sposób. Pytał co robię, ja zazwyczaj leżałam i wychodziłam do niego o różnych porach nawet na 15 minut. Cieszyłam się jak małe dziecko. Z czasem jedyne pytanie jakie zdawałam to ile mam minut żeby się ogarnac i czy jest sam. Pisał późnym porami kiedy wracał od dziewczyny i miał chwile. Czasem wychodziłam totalnie nie ogarnięta jak potwór, bez makijażu w dresach czy pizamie. Nie bałam się ze ucieknie, znaliśmy się nie od dziś. Właśnie znamy się tyle lat, wiem ze nigdy w życiu nie mogłabym z nim być. Nie wytrzymała bym z jego charakterem a on z moim to już nawet nie wspomnę. Jest moim prawdziwym przyjacielem, wiem ze mogę na niego liczyć w każdym momencie, zawsze mi pomoże. Ale przecież jak się poznaliśmy było inaczej, przyjeżdżał do mnie nie po to by zostać przyjacielem.. Życie płata nam różne figle i ciesze się z tego jak jest. Ciesze się ze po tym jak i on narobił głupot w życiu napisał i to się w ten sposób skończyło. Dobrze mieć kogoś komu możesz ufać w 100%. I na tym powinnam zakończyć. Aleeee...