Czas leci nie wiadomo gdzie i kiedy
zdj z Pyzki panienskiego:*
moj kalendarz wyglada jak... praca 24h na dobe 7 dni w tygodniu...
jeden panienski mamy za soba - i sie ogromnie ciesze bo Pyzce sie podobal.
Teraz Gosi w sobote... caly czas ogarnianie...
od dluzszego czasu tylko wlasciwie kurier mnie odwiedza. Jak nie na jedna impreze to na druga...
szukanie sukienek, butow, przymiarki...
oooo ludzie na wariackich papierach.
W pracy mam ogrom pracy, w tym tyg jakos niby "luźniej" bo chociaz mam kiedy zajrzeć do tel.
Chciałabym wszystko zrobić, a na tyle rzeczy nie potrafie znaleźć czasu...
nie wspominajac o tym, że wszyscy wstawiaja fotki z cudownego Bałtyku a ja go w tym roku nie zobacze bo nawet nie mam kiedy:(
o urlopie moge pomarzyc...
do tego ten szpital... mam nadzieje ze bedzie wszystko w porządku.
staram sie pokazywac ze jestem mega dobrej mysli, a tak na prawde w srodku czuje taki strach...
za chwile mija 2 mce... a ja dzien dnia o tym mysle.
Ze za chwile sie obudze z tego koszmarnego snu i sie razem posmiejemy....
niestety tak nie bedzie...
jasna cholera - musialam to w koncu z siebie wyrzucic...
Ale są i dobre rzeczy...
ogromne wydarzenie w przyszlym roku :)
We wrzesniu rowniez zobaczymy mala ksiezniczke - pierwsze spotkanie:)
Jestem za to cholernie szczesliwa ze mam Konrada, ktory sprowadza mnie na swiat rozowych okularow - "Dziewczyno, czym Ty się martwisz... bedzie przeciez dobrze"
te zdanie ktore mnie momentami doprowadza do szału a zarazem dodaje tyle sily:)
no i oczywiscie moje dziewczyny... ktore mimo tylu zawirowac - kazda w swoim osobistym zyciu - mamy dla siebie czas na rozmowe, zarty, 'babskie spotkania'.
dobra dosyc tego;p
paaa;p