Nie wiem, ale wydaje Mi się, że miłość jest wtedy, kiedy niezależie czy będziemy z tą osobą czy nie, chcemy żeby była szczęśliwa. Niezależnie, czy będziemy elementem tego szczęścia, czy będzie to ktoś inny. I nie ważne ile czasu upłynie, Ty i tak będziesz pamiętać o tym, o tamtym, o wszystkim. Bedziesz się bać, martwić. Za każdym razem, kiedy usłyszysz, że coś złego się MU stało, będziesz się czuć tak, jakby wszystkie błędy świata były popełnione przez Ciebie. Miłość chyba jest wtedy, kiedy w radiu leci Jego ulubiona piosenka,a Ty chciałabyś Go szybko zawołać, żeby zdążył chociaż na jej koniec. Albo kiedy zrobisz najlepszą na świecie sałatkę, czy kanapkę - nie ważne, cokolwiek co Ci się uda- chcesz, żeby to On pierwszy to skwitował, spróbował, zobaczył. I miłość chyba jest wtedy, kiedy stoisz w miejscu, w którym chciałaś być od dawna, z grupą wspaniałych ludzi, niczego Ci nie brakuje, a jednak czujesz tą pustkę, której nie zapełnisz żadnym złotem tego świata. Wtedy jest miłość, kiedy przypominasz sobie kłutnie,a mimo to wspominasz je bardzo dobrze, bo wiesz, że wieńczył je zabawny koniec. I miłość jest wtedy najbardziej, kiedy tęsknimi tak bardzo, że nawet nie chce Nam się o tym myśleć. Kiedy serce pęka nam tak bardzo, że zaczynamy się już śmiać. Kiedy wszystko dookoła nas to gruzy, a Ty i tak widzisz nadzieje, mimo tego że z realnego punktu widzenia nic nie jest już możliwe.
Moim zdanie to chyba właśnie jest prawdziwa miłość