Aż życ sie nie chce , juz nie ma tych porozumien miedzy mna a Toba , odjechac do domu bez pozegnania kiedys byloby czyms nie dopomyslenia , teraz juz tego nie ma , nie dziwne ze juz tego nie ma .. ze odechciewa nam sie siebie harmonia pustki grajaca na naderwanych sercach z dnia na dzien coraz to wieksza przeplatajac nasze powietrze ktorym oddychamy zamienia sie w toksyczny tlen kryjacy sie na jej i jego szyji i na lancuszku bez wisiorka w ksztalcie serca... byc moze bijacego serca ktore tak swieci , gubie sie w labiryncie Twojego wnetrza serca . nie widze juz nawet jaki ma kolor oczu , juz tak rzadko w nie patrze... szczelnie otulam go powieka patrzac gdzie indziej w niby snie. rzucam w zlosci jakims gromem , a potem zaluje kazdej literki z osobna...
.