I tak za każdym razem kiedy coś się zaczyna, zaraz musi się skończyć. Wszystko jest takie dziwne, jak już spotykasz kogoś niesamowitego, kogoś kto Cię kładzie na łopatki, to i tak musisz się pogodzić z tym, że jego tak na prawdę niegdy nie będzie. No chyba, że umiesz się teleportować.
Nie wiem czy to ma sens, bo ja w to brnę, i wiem, że brnę w czarną dziurę.
Ktoś kto jest, a tak na prawdę go nie ma. Nie chce się znowu zakochać, nie chcę. To mnie cholernie męczy. Zaczynam tracić nadzieję, że kiedykolwiek będę szczęśliwa w sensie ' z kimś '
Bo nie jestem jakimś dzieckiem, które pójdzie się zaraz pociąć. Nie.
Na swój sposób jest mi baaardzo dobrze i nie chcę nic zmieniać, ale ta jedną rzecz chciałabym bardzo.
Sama nie wiem co mam myśleć, cholerny onet !
no to się wyżaliłam i dobrze mi z tym.