Cały dzień parnie, gorąco, duszno. Przychodzi wieczór i przychodzą chmury z deszczem. Lepiej człowiekowi, jeszcze lepiej roślinom.
Jestem w domu tylko z babcia, zaczyna padać, a ja idę do starej altanki, otwieram stare drzwi, siadam na starym fotelu. Tak robi Franczesko. A ja robię to nieświadomie. Myśląc o tym przez chwilę stwierdzam, że to jest dziwne, bo są nowe drzwi do domu, tym bardziej że są one tak blisko mojego pokoju. A ja jednak wybieram starocie. Dziwne to i jednocześnie tak wspaniałe.
Z innej beczki-bylam dzisiaj u lekarza, u którego daaaaaawno nie bylam, a on sprawdził cos w komputerku i do mnie mówi "oj dawno Pani u mnie nie było, ostatni raz w poprzednim stuleciu!" - jak to brzmi... :p
A teraz przerywając sobie pisanie pracy i ubolewanie w nad swoim życiem, siedzę na starym fotelu i stwierdzam, że naprawdę to jest moje miejsce na ziemi. Mimo wszystko i mimo wszystkim. Trzeba zacisnąć zęby i zadbać, zeby na zawsze tak było!