Leczę się od dwóch miesięcy..
Moja terapia polega na wyniszczeniu w sobie tego co miałam najlepsze..
Potrafiłam kochać bezwarunkowo i mocno..
A teraz obojetnieję..
Boję się, że moje serce będzię z lodu..
Bo cały czas toczę walkę..
Uśmiercam wszystkie uczucia..
Zabijam miłość, bo ona chce mnie zabić..
Jak narazie jestem na wygranej pozycji..
W tym wszystkim pomaga mój przyjaciel- alkohol.
Zżyłam się z nim, a on mnie ratuję i pomaga..
Jak można zaufać komuś innemu??
Skoro wszyscy prędzej czy pożniej Cię zostawią..
Dlaczego ten co jest mniej uczuciowy ma lepiej w życiu?
Niesprawiedliość pootrafi dosięgnąć wszystkiego..