czasami zastanawiam sie jak to jest z tym szczęściem... przeciez nie jest z gory powiedziane ile kto w zyciu dostanie szczescia... nie jest to zapisane genetycznie... wiec dlaczego nie mamy wszyscy po tyle samo szczęscia?? dlaczego niektorzy przez całe zycie doznaja tyle bólu podaczs gdy inni tak naprawde nigdy nie dowiedzieli sie co tak naprawde znaczy cierpieć.
Dlaczego gdy nagle wszystko zaczeło sie juz układać, znowu jest źle?? Znowu starciłam moje szczescie!! Te wszystkie problemy zaczynają mnie przytłaczać...
Całe moje zycie to jedno wielkie nieporozumienie... Jaki jest jego sens?? Doznać odrobiny szczęscie, zeby cierpieć pozniej podwójnie po jego utracie... skoro ma tak byc w takim razie nie chce wogole byc szczesliwa... przynajmniej nie bede miała czego żałowac...