Wyprowadziłam się z rodzinnego domu. Uciekłam w pracę, uczelnię i treningi. Każdą wolną godzinę w trakcie dnia zapełniłam, tak aby nie pozostawić sobie ani chwili na samotne myśli. W pewnym momencie byłam już nawet szczęśliwa w tej samotności. W zasadzie nie wiem czy tak mogę to nazwać- przecież ciągle otaczałam się ludźmi.
A mimo wszystko jestem tu sama. W dużej Warszawie. I już po woli marzy mi się ktoś tylko dla mnie. Ktoś do przytulania, wspólnych treningów, rozmów i ucieczek z tego miasta. Marzy mi się robienie dwóch kaw i większej porcji obiadu.
Chyba pierwszy raz w życiu stwierdzam, że tak bardzo mi tu tego brakuje.
*Oto, co zrobiła ze mną rozłąka z rodziną. Zdecydowany deficyt miłości- nawet tej matczynej. ;)