Wszystko pogmatwane i popieprzone. Aż za bardzo.
Milion zadań do wykonania, a doba jak zawsze za krótka.
Gnębie z premedytacją sąsiadów East West Rockers na full.
Ale co mnie to obchodzi? Za parę dni już mnie tu (mam kurwa nadzieję) nie będzie.
Więc mogą mi naskoczyc.
Mój wczorajszy problem dnia - dlaczego kubeczki od deserów czekoladowych, Monte, jogurcików mają tak zryty kształt, że nigdy nie da się wylizać je do końca.
Zawsze na dnie ( które ma kształt mutanta) zostaje najlepsze. Chciałoby się wyskrobać te pyszne resztki łyżeczką, palcem, językiem. A tu dupa. Zawsze mnie to irytowało:)
Jęztk wraca do zdrowia. Wczorajsza wizyta w barze przebiegła pod tytułem "Patrzcie, mogę się już oblizywać!"
Wiem, zapewniam niezapomnianą i jedyną w swoim rodzaju rozrywkę!
Pakowanko&szykowanko. Bieganie po lekarzach, bibliotekach, sklepach. . Wymiękam.
Ale doczekać się nie mogę wieczoru, w którym zasnę w swoim łózku. Ba! w swoim mieszkaniu.
Biba biba:)
Parapetówa musi byc!