Czasen jest mi smutno i sama nie wiem dlaczego. Taka nagła fala. Niby nic się nie stało, nie wydarzyło się nic takiego co mogłoby to spowodować. Węwnętrzna pustka i nie wiesz co masz ze sobą zrobić, każdy Twój ruch wydaje się nie mieć żadnego sensu. Zmarnowałam kolejny dzień a nie zrobiłam nic pożytecznego. Cholernie brakuje mi motywacji. Do wszystkiego. Nie widzę sensu, nie czuję potrzeby. Są takie chwile, w których coś we mnie uderza i krzyczy: teraz dasz radę, weź się za siebie, bo kto, jeśli nie ty? A chwilę później ten sam głos pyta: a tak w ogóle, to po co to robisz? I to jest najlepszy moment żeby odpuścić, poddać się, tak po prostu, bez jakichkolwiek pytań, bez pragnień, których nigdy nie było. Więc odpuszczam.
"może się zjawisz dziś, może przytulisz już,
i wyjmiesz z serca ciernie martwych dawno powiędłych róż,"