Szczeniackie zachowania owszem, są głupie.
I co z tego jak wmawia się sobie wciąż, że to jest nic warte jak serce podpowiada coś zupełnie innego.
To głupie... to takie żałosne... to nie ma znaczenia... przecież nie chcesz tak znowu.
Oczywiście, że nie.
A może ona go jednak kochała?
Mówienie sobie wciąż, że przecież będzie lepiej nie jest dość przekonujące. Ale tylko na troszkę. Później znów przychodzi zastanowienie... a może jednak?
Niby wszystko ok... niby w porządku, ale jednak coś jest nie tak... coś się nie zgadza, skoro nie potrafię kontrolować swoich myśli tak, jakbym tego chciała.
Bo co z tego jak sobie powiem to głupie i przyznam rację? W sercu to nic nie zmienia.
A ono dzieli się na tyle różnych kawałków.. i każdy wygląda zupełnie inaczej.
Z jednej strony rozsądek, z drugiej ciekawość, a z innej nie wiem sama... może wspomnienie, przyzwyczajenie, może coś, co nie ma nazwy.
Bo tak mądrze... tak rozsądnie... tak będzie lepiej.
Ale serce z jakiś bliżej nieznanych przyczyn ciągnie w inną stronę.
Nie ma we mnie zazdrości... jest tylko coś, czego wytłumaczyć nie potrafię... może pójdę na filozofię z moim spaczonym stanem umysłu.
22 X 2008r. ... troche zapada w pamięci.
I tylko jedna mała kropla spłynęła w dół po porcelanie.
...
Na zawsze odszedł ukochany, a ona wciąż tęskniła za nim.
Bo drugie szansy nie istnieją, nie ma takiej potrzeby. Bo po co?
Ah... jak ja uwielbiam pytania retoryczne.
A swoją drogą... ciekawe czy ktoś to jeszcze w ogóle czyta. Oby nie...