http://www.youtube.com/watch?v=pry6OyNxY3M
To był początek roku szkolnego... zabujałam się w kolesiu którego znałam już jakiś czas. Bałam mu się to powiedzieć, ale odwagi mi dodał pewien incydent. Gdy wychodziłam z autobusu pomachałam moim kumpelą one też mi odmachały... Na tyle autobusu stało kilku chłopaków i właśnie On (Karol).
Nagle zobaczyłam że mi macha no więc odmachałam. Justyna wieczorem wysłałam mi Smsa że Karol powiedział: "Ona jest już moja" (w sensie że ja).
Ehh... wtedy postanowiłam że wyznam mu miłość ;) Powiedziałam moim kolegom z klasy żeby mu to powiedzieli. Podobno tak zrobili. Może Karol wtedy myślał że to żart. Nie ważne. Wszystko było tak jak dawniej, tak jakby o niczym nie wiedział. Nie wytrzymałam już dużej napisałam mu karteczke że go kocham i wogle. Chyba się mocno wtedy wkurzył spalił ja ze swoimi kolegami jak poszedł na fajki. Mój błąd mogłam mu to sama powiedzieć a tak juz wszyscy wiedzieli że to odemnie. Przez miesiąc był
spokój poprostu nikt się nie przejmował sobą ani ja nim ani on mną. Aż do pewnego razu stałam z kumpelą przed salą mieliśmy mieć technikę on miał na przeciwko chyba religie. Nagle usłyszałam jak mnie wyzywa. Wkurzyłam się bardzo weszliśmy do klasy ja napsałam mu drugą kartke.
Tym razem nie była taka miła jak ta poprzednia. Wysłałam Tomka mojego najlepszego kumpla z klasy żeby ją dał Karolowi. I zowu historia się powtarza Karol się wściek podarł ją i wyrzucił... i jeszcze wyzwał mnie od ku** i Su**. Szczerze to mnie bardzo zabolało aż tak że postanowłam sie mścić . Następny dziej jeszcze gorszy same wyzwiska wygwizdywanie mnie i wogle. Czułam się jak sz**ta. Zaczełam go wyzywać jeszcze lepiej niż on mnie... nie wiem skąd miałam na to wszystko siłę,nigdy taka nie byłam to była moja pierwsza kłótnia z chłopakiem aż tak drastyczna. Dochodziło do różnych momentów czasami on nawet chciał mne uderzyć (ale nie potrafił zresztą by ze sql wyleciał). Po kilku dniach już straciłam siły i poszłam mu powiedzieć żebśmy przestali. zgodził się pod warunkiem że ja go nie będe besztać. Dochodziło do różnych incydentów miedzy nami. Ale przez 3 miesiące nic szczególnego się nie wydarzyło. To zaczeło mnie troche nudzić. W autobusie usłyszałam jak Karol obraża Tomka. To był idealny powód do nowej wojny. Powiedziałam to Tomkowi. Wkurzył się na Karola i poszedł do niego (podobno miała być solówka). Karol przyszedł do mnie i zaczoł najeżdżać że dopiero do gimnazjum przyszłam a już się woże i przez to że opowiadam jakieś głupoty do Tomka. Miałam świeczki w oczach dobrze że wtedy przy mnie była Justyna... Za kilka di spotkałam się z nim (Karolem) na drodze jakoś tak . Nieplanowane zajście. Zaczełam gadać i go przeprszać . na koniec powiedziałm że nic do niego nie mam a on na to : "Może i nie masz". Zima przeszła jako tako.Codziennie przychodziłam nokra do domu bo chłopaki nas rzucali w zaspy. Karol czasami też rzucił kulką albo mnie przewrócił. Nic szczególnego.W ferie myślałam że mi juz przeszło że już nic do niego nie czuje. ale nadal czułam tą nienawiść. Jakoś tak na początku wiosny były rekolekcje i akurat tak sie trafiło że Karol był na nich. Ja byłam z tatą samochodem a on wracał do domu na piechote. Troche było zimno więc mój tata go wzioł po drodze. Karol był nawet grzeczny opowiedał mojemu tacie o swoim motorze że się coś mu z elektryki nie działa i czy by mu nie zrobił. Tata się zgodził. Miał nawet w najbliższym czasie przyjechać. Ale za niecały miesiąc wybuchła nowa wojna. Aśka powiedziała że on się tak z żalem na mnie patrzy. Wkurzyłam się i poszłam mu to wygarnąć . No i znowu wyzywanie. Później jakoś było wolne od sql więc zapomniałam o tym ale ciągle na korytarzu było wygwizdywanie...;/ Wiosna była więc trzeba było zaliczyć jakieś wagary. Poszłam z kumplami i kumpelami na nie. Gdy wracałam do domu wsiadłam w szkolny autobus. Nie mogłam wysiąść na swoim przystanku bo byłam sama a akurat baba od matmy jechała i by się jarneła że mnie na lekcji nie było. Więc musiałam wysiąść dalej. Trafiło się tak że akurat karol też wysiadł . Szliśmy w zupełnie innym kierunku . Coś mnie jednak ruszyło. Krzyknełam za nim po nazwisku nie odwrócił się potem dwa razy imię. Stanoł i poczekał aż dojdę...
zaczełm:- to jest beznadziejne co my robimy
- Ja sam nie wiem o co poszło ostatnio. Ja nic do cb nie mam.
-Ja nie chce żebyśmy się wyzywli
- noo
- (wyciagam ręke) to co sorry
- jak zgoda to zgoda
-
- Dobra to narazie
- Ok cześć.
On nie jest zły tylko na początku cos mu odwaliło. Słucha sie kolegów i to go gubi... Ja już nie chce być z nim bo wiem że to niewypali... Ale za to mam dobrego kolege;))I się ciesze z tego że się pogodziłam ...