nawet najkrótsze ferie (sesja sresja, ale ferii ciutkę było) są inspirujące i mimo paru niewygodnickich tego wieczora rzeczy, wczorajszego czarnego humoru i hyc o ścianę oraz hyc o polo, uśmiecham się do siebie :))
jedni mówią na to mam wywalone, inni że ich to grzeje, jeszcze inni kwitują krótkim omg, ale nie czas, nie pora, nie miejsce skupiać się na ludziach, którzy przeginają. no dobra, powiedzmy, że rudy może przeginać, bo musi sobie znaleźć nowych kolegów, to taki szczególny immunitet. dupki dupeczki, całki całeczki. nikomu nie wolno odbierać zaplanowanej, ukartowanej miłości, co nie? bo jak już desperat wpadnie w fikcyjne urojenie, zauroczenie, (zwał jak zwał), to już koniec umarł w butach. szkoda, że bez uczuć. ale olewka, jak u liroya!
lepiej grać w pioteraki i smarować dżins różowym lakierem, uciekać do ahmeciarni i 50x iść na łyżwy (o Boże, jak już się tym zmęczyłam), malować mojki jojki, pić wino, dużo dużo wina, cieszyć się, że dwoogie puszcza nossę i mieć wyyyyyyyyy.... na to że
znowu dzwoni telefon,
pyk pyk przychodzi faks
i chcesz autoryzacji błędnych informacji?