przedostatni wpis przed piekłem i ponownym zatrzymaniem czasoprzestrzeni, tudzież zawieszeniu działalności.
nerwy zaczynają mną trząść na całego, a najgorsze jest to, że nie chodzi mi o samą sesję, tylko całą resztę ogółu który muszę wykonać w jej czasie.
za tydzień jadę do innego, praktycznie obcego państwa z obawą że nie dogadam się na uczelni=nie dowiem się o warunkac przyjęcia= nie będę mogła się wysłowić= potatoe potatoe i chuja się dostanę.
w tym tygodniu zaczynam swoją pierwszą w życiu sesję i sram po gaciach ze względu na 3 najważniejsze egzaminy
również w tym tygodniu dopinam sprawę wystawy i wogóle stresuje się samym faktem jej istnienia.
ratunku ratunku ratunku.
i wogóle jest niefajnie i niech już będzie luty.
bu.
plus tej sytuacji jest taki że kot mi tnie żyły
heheszki
więc jakby co to oskarżony o moją nagłą śmierć przez wykrwawienie będzie łun.
także no.
Jak cicho jak spokojnie w noc odpływam sam