Wzruszam się na comptine d'un autre été i wspominam stare czasy przełkając je czekoladą, już nie alkoholem, nie tabaką, nie papierosem. Wystukuję poważne słowa z pomocą niepoważnych emotikon których tak bardzo nie lubię. Snuję się po pokoju ni to w smutku, ni w zamyśleniu. To moja chwila zawieszenia, stąpam 30 centymetrów ponad ziemią i oscentacyjnie szukam punktu zaczepienia na najbliższe 132 godziny i 29 minut.
Przedemną poważny czas, poważne decyzje i zdecydowane kroki ku dożywotniej przyszłości. I jestem przekonana, że jeśli nie wezmę się w garść, to moje dożywocie będzie smutniejsze niż los Amandy.