To ja i miły pan w mroźny dzień.
Źrenice igrają szumiąc w ustach
Czubki palców krzyczą w głuszę ciebie
Nieznani blondyni sarkastycznie kichają
Kobiety kołyszą biodrem
Tańczy niebo okraszone chłodem gwiazd
Być sformułowaniem płynącym z neuronów
Myślą czy kiwnięciem głowy
Ostateczna symbioza
Dygocących kończyn, rozgrzanych umysłów
Rozstrzygnięcie wśród drzew miasta
Między wierszami ulic
Przystankami jak ludzkie upadki
Decydujące sylaby
Stukające niecierpliwe o taflę uczuć
Nieuchwytne jak sarna
W betonowej ojczyźnie
Jak zwykle zarys
Będzie coś będzie ja widzę .