spokój
martwy roszczyk ze słuchawkami w uszach stuka czołem w ścianę sali gimnastycznej. od piętnastej sekundy niezapowiedzianej w powietrzu zaczynają rozchodzić się coraz głośniejsze rytmiczne odgłosy łamanych kości.
pięcioletnie mutanty wydrapują sobie oczy co chwilę poślizgując się na rozlanym na kafelkach krwiście czerwonym mleku.
bezimienne postacie w krótkich spódnicach chodzą długimi korytarzami w tę i spowrotem szepcząc coś z przejęciem, od czasu do czasu wydając z siebie głośne nieprzyjemne chichoty przechodzące stopniowo w gardłowy charkot.
uśmiechnięta iza siedzi na barierce przed budynkiem wpatrując się pustym martwym wzrokiem w odległy punkt ponad głowami wszystkich pałętających się na terenie szkoły.
spokój