Wzięłam się jednak za mojego starego koniucha.
Odpoczęłam, przemyślałam parę rzeczy i stwierdziłam, że nie moge jej nie dać kolejnej szansy Jasne, że jest mi przykro, że współpraca z nią nie daje takiej satysfakcji jak kiedyś, ale to nie oznacza, że mam sobie dać z nią spokój i unikać jazdy
Szczególnie że tak na mnie patrzy jak siodłam Docenta...
Na razie koń chodzi dziwacznie, ciężko cokolwiek zrobić porządnie, nie mówiąc już o całkowitym braku wspołpracy ze strony zadu i generalnej tendencji do biegania na dwóch przednich nogach... i jakoś nie moge mu (właściwie jej :P) przywrócić pamiętci sprzed 2 lat :/ Na szczęscie nie uwiesza sie już tak na wodzach na zakręcie tylko reaguje bardziej na łydkę i moje ręce mogą odpocząć
Wczoraj od dłuższego czasu jeździło mi się nawet miło choć to nadal mój koń - a nie mój
Ale pocieszam sie tym, że chociaż mam co robić skoro już sobie nie poskaczę