Cześć robaczki! ;*
A oto pierwsza recenzja w marcu, bez zbędnych wstępów zapraszam Was niżej :)
Z Jodi Picoult znam się nie od dzisiaj :) Jej książki towarzyszą mi już co najmniej pięciu lat. Pokochałam ją dzięki powieści "Bez mojej zgody", która ukradła mi serce! Od tamtej pory czytuję jej książki raz częściej, raz rzadziej, ale konsekwentnie dążę do tego, by przeczytać jej wszystkie książki (a przynajmniej te, które ukażą się na rynku polskim :))
Dzisiaj przyszła pora bym zrecenzowałam dla Was książkę, którą już od bardzo bardzo dawna chciałam przeczytać. "Drugie spojrzenie" było moim absolutnym 'must have' jeżeli chodzi o powieści, z którymi chcę się zapoznać :) i w kńcu przyszedł ten dzień, gdy mogłam ją przeczytać :)
Co zapewne Was zadziwi biorąc pod uwagę powyższy fakt, że kocham twórczość tej autorki, przez pierwsze 150 stron tej powieści miałam ochotę... odłożyć ją na bok! Jodi słynie z tego, że bardzo długo buduje napięcie, tylko czasem wychodzi jej to znakomicie a innym razem nie. Poznawałam pokolei wszystkich bohaterów (a trochę ich było) i przez owe pierwsze 150 stron nie wiedziałam kto jest kim, kto jest z kim, kto do kogo, co i gdzie. Myliły mi się imiona, zawody i czytałam z przekonaniem, że wiem o którą postać chodzi po czym nagle okazywało się, że chodzi o inną. Tak było do mniej więcej 70 strony. Później powoli zaczynałam wszystko sobie układać, ale nie zmieniało to faktu, że książka mnie po prostu nudziła!
No ale dobra, minęłam sobie stronę 150 i co? Nagle wielkie BUM?! Nie... nie było tak kolorowo. Po 150 stronie akcja powoli zaczęła nabierać tempa. Znałam już postaci, wiedziałam kto jest kim i kim się kto zajmuje i to sprawiło, że czytanie szło mi o wiele szybciej, bo nie musiałam się cofać, myśleć kto to jest i tak dalej, i tak dalej... Jedyne co towarzyszyło mi już od pierwszej chwili to klimat! Niepowtarzalny klimat grozy, tajemnicy, z motywami nadprzyrodzonymi i indianami w tle. I to bardzo mi pomogło.
Ale w końcu okazało się, o co naprawdę w książce chodzi, o co będzie opierać się fabuła, czego dotyczy akcja, no, o czym tak naprawdę czytamy. I jak już doszłam do tego momentu, książka zmieniła się o 180 stopni i od tamtej pory zaczęło się robić przyjemnie. :)
Druga połowa książki to było cały czas gonienie kartki za kartką, by przeczytać jak najwięcej, wątki się przeplatały a informacja goniła informację, przez co ciągle coś się działo. Poza tym Picoult po raz kolejny ujawniła swój wielki talent do łączenia wszystkich osób w odpowiedni sposób oraz do zakańczania wszystkich wątków tak, by nie pozostawało niejasności. Czytając tę książkę po raz nie wiem który zastanawiałam się jaki teń świat jest mały i jak niewiele wystarczy, by spotkać nieznanego nam dotąd przodka, lub by dowiedzieć się, że człowiek którego znamy całe życie jest naszym dziadkiem, czy też zaczęliśmy się spotykać z człowiekiem ,którego ojciec kiedyś spotykał się z moją matką - przy czym zostaje niebanalna i naprawdę ciężko się domyślić co autorka przygotuje nam tym razem. :)
Podsumowując: Nie jest to najlepsza książka Picoult, ale po przebrnięciu przez tą nudną część okazuje się niezwykle wartościowa, wciągająca i skłaniająca do refleksji. Dodatkowym plusem jest umiejętność prowadzenia wielu wątków. Tą książkę spokojnie możnaby podzielić na 3 osobny powieści. No i końcówka taka jak lubię - wszystko zostało dopięte na ostatni guzik i zamiast niedosytu dostałam niezłego książkowego kaca. :) Polecam!
MOJA OCENA
8/10
Cóż, to by było dzisiaj na tylę, zapraszam do zostawienia komentarza i życzę Wam cudownej niedzieli! ;* :)