Dwukrotne wejście do jednej rzeki. Zanurzając w niej kolejny raz swoje odepchnięte wcześniej paluszki od stóp, od razu czuje się, że jest inaczej, że będzie to inne doznanie, nie czujesz motyli w brzuchu, tylko zimne prądy, przeszywające Twoje ciało. Jednak mimo wszystko, właśnie ciało i Twoje wewnętrzne ja, chcą chłonąć tych doznań, bo choć są inne, to wciąż pozostają w nich odbicia wspomnień o dawnych odczuciach związanych z tą osobą. Cała masa wątpliwości, niepewny umysł i pełne nadziei serce, że się uda. Wchodzisz do rzeki co raz dalej i dalej. Najpierw stoisz po kolana w wodzie i po szyję w chmurach, jest tak pięknie, że na chwile zapominasz o wszystkich dzielących was sytuacjach, z przekonaniem wchodzsz więc głębiej, zanurzasz całe ciało w tej rzece i pływasz sobie, dobrze się bawiąc. Zapominasz o rwących prądach, które bywają zwodnicze i niebezpieczne, o tym, że nigdzie nie ma związków, w których zawsze jest idealnie, poddajesz się własnym fantazjom i oczywiście dajesz się wciągnąć w ten wir rzeczny, który całkowicie pochłania Ciebie wraz z wszystkimi Twoimi obawami. Wirując w tej rzece, bez gruntu pod stopami, Twoje myśli, wyobraźnia i cholerna przeszłość, ściągają Cię pod wodę. Wiesz już, że ciężko będzie utrzymać się na powierzchni, o ile w ogóle jeszcze przyjdzie Ci zobaczyć cudowny ląd, obiecywany przez Twoje lwie serce na samym początku. W tak patowej sytuacji zostaje Ci już jednynie albo walka o przeprawę przez tę cholerną rzekę i przez resztę życia być wdzięcznym losowi, że udało Ci się ją przeprawić, albo poddać się rzece i czekać, aż wyrzuci Cię na brzeg w postaci zwłok. Koniec.
Użytkownik majeczek
wyłączył komentowanie na swoim fotoblogu.