[słucham] Staczam się na dno swojej beznadziejności a towarzyszy mi w tym Lady Gaga ze swoim "Beautiful, Dirty, Rich", szkoda, że do mnie odnosi się tylko to środkowe.
[czytam] Z lampką zwietrzałego wina, które zostało po pamiętnym sylwestrze czytam "Samotnego mężczynę", który wyznacza dziś mój tok rozumowania, określa granice moralności i jest niczym biblia na najbliższe pozbawione kolorów dni.
Czas zetrzeć kurze z tego portalu, zdmuchnąć sadzę, odświeżyć pamięć, sięgnąć do ciemnych zakamarków podświadomości i odpowiedzieć sobie na jedno, zajebiście ważne pytanie - Co przyniósł mi rok 2010?
Tak naprawdę nie byłoby żadnego podsumowania, nie byłoby tej notki i starego zdjęcia, jeszcze z roku 2010, z halloween, wybitnie udanego halloween. Nie byłoby tego, gdyby nie szampan o 3 nad ranem, Lady Gaga w głośnikach i samotność, którą dzieliłam jedynie ze swoim odbiciem. Tak, to bardzo przydatna maksyma, nie pić w samotności, bo wtedy budzą się wszystkie niechciane demony, które ulatują z człowieka wraz z dymem czekoladowych black devili, których posmak mam do dziś w ustach, przyjemnie miesza się z półsłodkim białym winem w starym kieliszku, jeszcze po prababci, że niby tak rodzinnie i tradycyjnie.
Nie lubię 2010, nie dlatego, że mam wstręt do parzystych liczb, był to po prostu rok zbyt wielu rozstań, rozczarowań i porażek. Przegrałam z samą sobą, to najgorsze co może się stać.
W 2010 skończyło się wiele rzeczy, skończyła się dziecinada, skończyło się słodkie liceum, które wcześniej miało dla mnie nieprzyjemny smak gorczy, dziś delektuję się wspomnieniami z rozczuleniem. Dlaczego doceniamy to co mamy, dopiero gdy to stracimy? Upragniona przeprowadzka do Poznania oznaczała bolesne rozstanie z kimś, kto rozświetlał mi te chwile w liceum, kto był mi niemalże tak bliski jak rodzona siostra, komu mogłam się bez wstydu wypłakać w ramię. Spotkanie po pół roku nic nie naprawiło, przepaść która między nami powstała nigdy się nie zmniejszy, płakałam, ale tym razem z dojrzałej świadomości porażki, były to łzy bezsilności. W 2010 płakałam rzadko, nie dlatego, że nie było powodów, tych niestety nie brakowało, nie płakałam, bo nauczyłam się przełykać łzy goryczy, a moje serce z dnia na dzień staje się zimniejsze, już nie potrafię się szczerze uśmiechać, to tylko grymas. Patrzę w lustro i chcę je roztrzaskać, bo w oczach nie ma nic, są matowe i ten brak emocji boli.
W 2010 było mało powodów do uśmiechu, większość z nich to nikłe sukcesy szkolne, matura, dostanie się na wymarzone studia, mieszkanie w Poznaniu, z którego nie potrafię czerpać radości. Cztery pamiętne daty, które mocno wyryły się w mojej pamięci, które rozgrzewają serce - Wyjazd do Włoch (tydzień, którego nie zapomnę nigdy), impreza u Kyoru, koncert Despów, Trepusia w Poznaniu - zbyt mało, o wiele za mało, by czuć, że żyję.
Tak naprawdę 2010 nie wniósł do mojego życia nic nowego, był płaski, bezbarwny i uświadamiał jeszcze bardziej w tym, że liczą się tylko chwile, które trzeba nosić w sercu, niczym najcenniejszy klejnot.
W oparach tytoniowego dymu wymyślam sobie banalne postanowienia noworoczne, których nigdy nie zrealizuję, które mają mnie ukształtować, zmienić coś, sprawić, że poczuję się lepiej, które mnie dowartościują, sprawią, że będę kompletna, choć nigdy nie będę. Tak więc robię krótką listę, którą rzucę gdzieś w kąt, wyrzucę z innymi bazgrołami, zapomnę o niej i będę żyć dalej, tym bezbarwnym życiem pasożyta. Tatuaż...tak w 2011 chcę tatuaż, coś co zawsze będzie mi przypominać o tych ważnych chwilach, gdy nie będę chciała już o nich pamiętać.
Skończyło się wino, skończyły się papierosy, których słodki mentolowy zapach czuję jeszcze w powietrzu, spijam ostatnie krople, chwytam Samotnego mężczyznę i ze swoją biblią w rękach idę spać, a do snu przygrywać mi będzie Billy Talentowe "White Sparrows".A to wszystko tylko po to, by jutro obudzić się z pełną świadomością swoich błędów i porażek. Wieczorem wrócę do Poznania, miasta, które kiedyś uważałam za szczyt moich marzeń i marzyć w nim będę, o kolejnym weekendzie, gdy będę mogła znów zanurzyć się w swoim niebycie, odciąć się od innych, zamknąć drzwi, włączyć Playstation 3 i całkiem być sobą. Chyba dopadła mnie noworoczna nostalgia i dziwna tęsknota za wczoraj.
-----------------------------------------------
It's the inside.
My blood has been dirtied...
Inni zdjęcia: Zapraszam! thevengefuloneKolejna wylinka pamietnikpotworaKaruzela Arka Noego bluebird11Zegar kolejowy ? ezekh114Blu-tu. ezekh114Przygoda na greckiej Evii 4/4 activegamesPrzygoda na greckiej Evii 2/4 activegamesPrzygoda na greckiej Evii 3/4 activegamesPrzygoda na greckiej Evii 1/4 activegamesOkno felgebel