W ramach - nazwijmy to - Ch52.
Czeleńdż 52. 52 książki w ciągu 1 roku.
Książka nr 01:
Zwiadowcy Tom IV, Bitwa o Skandię
John Flanagan
Książkę czytałam w dużym... Hmm... Rozciągnięciu czasu (od 28.12 do 03.01).
Bardzo duzym w porównaniu do poprzednich trzech części, gdzie każdą pochłaniałam w jeden dzień.
Nie była jakoś specjalnie gorzej napisana od poprzednich, po prostu czas nie dopisał.
Te książki mają w sobie duże pokłady optymizmu, dziecięcego uporu.
Świat jest przedstawiony z punktu widzenia osób zarówno takich, które zamiast myśleć mają rąbać mieczem
jak i tych, które planują, kombinują, opracowują strategię. Pozwala to spojrzeć szerzej na problemy np dziejących się wojen.
WOJNY!
Temat przewodni całej serii XD
Odnoszę wrażenie, że tom III - Ziemia skuta lodem - jest po prostu wprowadzeniem do Bitwy o Skandię.
Książki nie mają żadnej wyraźnej granica, jaka istnieje w poprzednich dwóch tomach (choć muszę przyznać, że granica między II i III tomem zanika, ale przynajmniej JEST).
Odnoszę wrażenie, że tom IV ma właśnie takie wyraźne STOP.
Fajna sprawa jeśli chodzi o nazwy, pochodzenie, zachowanie etc poszczególnych postaci.
Część rzeczy jest z góry do odgadnięcia (zaczynając od wyglądu wyspy na której mieści się Araluen, Picta - ciekawe, że zajmują terytoria nszych Szkotów, których przecież zwano piktami, Celtia - czyżby celtowie?; idąc dalej przez Skandię - wcale nie przypomina Skandynawii, szczególnie z wikingopodobnymi ludźmi; czy Galię pełną wojen domowych)
Lekka znajomość geografii, trochę większa historii (wait, wystarczy wikipedia) pozwalają odkryć takie smaczki
jak będący konnymi łucznikami skośni Temudżeini - Temudżin to przecież dawne imię Czyngis-chana, którego wojska atakowały w niemal identyczny sposób, jak opisani w książce Temudżeini.
Bardzo lubię część "znajdź skąd autor wyciągnął nazwy/zachowania/postaci".
Można dość ciekawe rzeczy tak znaleźć XD
Razem z tą książką śmiałam się, niemal płakałam. No właśnie... Niemal.
Jakoś poprzednie bardziej mnie poruszały, chociaż przy tej też ludziom
zaspamiałam komunikatory wiadomościami pokroju "NIEEEEE ;____; CHCĄ ZABIĆ WILLA! ;____;".
Co mi delikatnie przeszkadzało? Olbrzymi spoil z tytułów.
Czytając drugi tom (nie wiedząc jak on się skończy) wiedziałam, kto wyląduje w Skandii, podejrzewałam w jaki sposób, etc.
Pojawiła się postać negatywna - przeglądając tytuły dało się wywnioskować "nie, on będzie jednak tym dobrym".
Nie zmienia to faktu, że lubię tę serię, podoba mi się i nie odstawię jej.
Klimaty miecze-łucznicy-kryjący się zamaskowani zwiadowcy-królestwa-wojny, czyli coś co Ocie lubią.
I przede wszystkim jako książka dla młodzieży (powiedziałabym bardziej, że dla nastoletnich chłopców, a nie młodzieży xD)
jest lekka, a nie toporna, jak na przykład Gra o Tron.
PS>>
Czasami jeszcze przeszkadza mi tępota jednego z głównych bohaterów.
Jak można być tak głupim... No ale to rycerz, on ma machać mieczem, a nie myśleć, tak więc mu wybaczam XD
PS2>>Zwiadowcy vs ERAGON, NAJSTARSZY, BRISINGR
No i Zwiadowców czyta się leciutko, szybkiutko, płynnie i nie krwawią mi przy tym oczy jak przy trzecim tomie Eragona XD
Bez obrazy dla fanów Eragona - pierwszy tom był super.
Jednak im dalej, tym gorzej i mój biedny mózg nie potrafi siąść i tego przetrawić.
Mając książkę w rękach zaczynam nieświadomie gapić się przez okno, byleby nie czytać.
Ot, taka reakcja obronna organizmu XD
Ale dzielnie kiedyś doczytam Brisingra do końca - jestem w połowie.