Witam serdecznie wszystkich, którzy dalej śledzą mojego fotobloga.;))
niestety weekend miałam zawalony i nie miałam czasu niczego dodać.;/
przepraszam, ale już nadrabiam.; >
Rozdział 8
Alex odwiózł mnie do domu. było ciemno. pocałował mnie i słodko się uśmiechnął.
- będzie dobrze skarbie. - powiedział.
Cieszyłam się, że mam osobę na której mogę polegać. Wydawało mi się tak jakbym znała go
od zawsze. Czułam się przy nim ważna i bezpieczna.
Weszłam do domu. Rodzice siedzieli w salonie, naprawdę dziwiłam się,że są w domu.
Zwykle przychodzą bardzo późno. Udawałam, że ich nie widzę. Niestety nie przeszłam
niezauważona.
- Rose! Dziecko, tak się o ciebie martwiłam. - powiedziała mama.
- nie mów tak do mnie. Nie jestem twoim dzieckiem.
- przestań. jeszcze ci nie przeszło? - spytała tak jakby nic się nie stało.
- ty nic nie rozumiesz? Oszukaliście mnie. Wszyscy.
Nie miałam siły na dalszą rozmowę. Uciekłam na górę. W moim pokoju był wyjątkowy bałagan.
Nigdy jeszcze nie widziałam go w takim stanie. Nie miałam czasu na sprzątanie.
Uświadomiłam sobie, że powinnam napisać do Davida. Musiałam to zakończyć raz na zawsze.
Weszłam na maila. Wzięłam głeboki oddech i zaczęłam pisać.
'Dav ja.. nie chcę cię znać! Zraniłeś mnie! Ta impreza to była porażka.
Wiem o zakładzie. Nienawidzę cię. Żegnaj.
Rose'
Wiedziałam, że zrobiłam dobrze. Nie miałam już wyrzutów sumienia, że jestem z Alexem.
W tamtej chwili po prostu nie chciałam go znać.. po tym wszystkim.
Weszłam na facebooka. Sprawdziłam newsy, odczytałam wiadomości, obejrzałam zdjęcia..
i przypadkiem trafiłam na profil Veronici. Jej sweet fotki mnie przerażały.
Musiałam się złamać i napisać do niej.
'Cześć Veronico. Zależy mi na twoim adresie zamieszkania.
Odpisz mi proszę'
Wtedy tylko zostało mi czekać, żeby odpisała..
_____
Wtorkowy,słoneczny poranek.
Otworzyłam drzwi z pokoju i wystraszyłam się. Słyszałam, że ktoś chodzi po salonie i nuci
jakieś staroświeckie piosenki.
Rodziców na 100 % nie było.. Cicho zeszłam na dół.. i zobaczyłam kobietę w średnim wieku.
Sprzątała. Zorientowałam się, że ona zajęła miejsce mojej kochanej Helen.
- No nareszcie wstałaś dziewczyno. Ileż można spać??
- yyy. dzień dobry? - przywitałam się.
- a no tak. Ty mnie jeszcze nie znasz. Moje imię to Theresa i jestem waszą gospodynią.
Ty jesteś pewnie Sara? - przywitała się kobieta.
- nie, mam na imię Rose.
- no to Rose czy jakoś tak, idź się już ubierać, bo jest późno.
Poszłam na górę nieco zażenowana i zdziwiona. Theresa nie sprawiała wcale wrażenia
miłej osoby. Było zmierzła i chamska. Już wtedy wiedziałam, że nie będziemy przyjaciółkami.
Ubrana, i wymalowana poszła do kuchni po 2 śniadanie.
- Co to za strój panno Rose? Proszę zmyć ten makijaż! - uczepiła się Theresa.
- nie będzie mi pani rozkazywać. Idę do szkoły. Do widzenia. - powiedziałam.
Gosposię zatkało. Na szczęście zdążyłam wyjść zanim cokolwiek mi powiedziała.
Pod dom przyjechał Alex. Ucieszyłam się na jego widok. W samochodzie niewiele rozmawialiśmy.
Pod szkołą czekała Kelly. Nie mogłam się doczekać, żeby opowiedzieć jej o Niemiłej gosposi.
Nudne lekcje bardzo się ciągły. O 15.10 skończyłam. Koło wyjścia ze szkoły czekała wkurzona
Veronica.
- boże ileż można na ciebie czekać? Masz ten adres, narazie.
Wręczyła mi do ręki adres zamieszkania mojej prawdziwej mamy.
Stwierdziłam, że pójdę odrazu po szkole.. chciałam jak najszybciej z nią porozmawiać..
pozdrawiam! ;))