Kolejny raz przekonuję się, że żadne uczucia nie są wskazane.
Nie mogę spać, nie mogę wstawać, nie mogę czytać, myśleć, rozmawiać...
Mogę tylko uznać swoją wegetacje i odczuwać jak bardzo to wszystko boli.
Jak rozpadam się na milion kawałków, a każda komórka krzyczy z bólu.
I wiem, że nie pomogą żadne slowa pocieszenia.
Nie pomogą ręce, które chcą przytulić.
Nic już nie pomoże. Po prostu.