Chyba pierwszy raz udało mi się przyciągąć coś myślami.
Tylko, zadziwiające, musiało to być coś złego.
Biegłyśmy z koleżanką po zmroku przez środek pustkowia,
z dala od ludzi, z 5 kilometrów od naszych domów...
Czasami mijał nas jakiś samochód i akurat rozmawiałyśmy
o tym, że gdyby któryś się zatrzymał, to miałybyśmy
po prostu przesrane...
I nagle jeden się zatrzymał. Podczas tej rozmowy.
Jechał normalnie, po czym się zawrócił i zatrzymał obok nas.
Jeden facet otworzył drzwi, przekręcił się w naszą stronę
i wydarł 'siemanko!'. Spojrzałyśmy się na siebie przestraszone,
bo akurat gadałyśmy o rzeczach których mogłybyśmy się wydarzyć,
z nikąd pomocy, gdyby coś się stało.
'Powiedziałem, kurwa, SIEMANKO!' - coraz głośniej. Zerwałyśmy
się biegiem i dobiegłyśmy do jakiegoś najbliższego domu.
Schowałyśmy się w bramie i koleżanka zaczęła dzwonić po swojego ojca.
A tamci ludzie dalej czekali, po czym pojechali za nami i zatrzymali się znowu...
Jakieś 100 m dalej. I ciągle tam stali. A telefonu nikt na dodatek nie odbierał.
Boże, nigdy się tak nie bałam. Chyba najgorsze 5 minut
w życiu, gdy czekałyśmy, aż ktoś po nas przyjedzie...
Bo tamci ludzie stali dalej.
Nigdy więcej takich akcji :x