To DZIŚ!
Chciałam życzyć Wam, moje kochane lukrowane pierniczki, moje pierożki z kapustą i grzybami, moje bombeczki żeby Wasze święta były przede wszystkim prawdziwe. Nie sztuczne, nie stonowane, eleganckie, nie sztywne, nie "odegrane". Ale takie prawdziwe. Z krzywą choinką, brzydkimi bombkami, psującymi się światełkami, przypalonym bigosem, barszczem na spódnicy, supergłośną wkurzającą rodziną i wełnianymi skarpetami w choinki.
Żebyście nie musieli udawać, żebyście się na prawdę cieszyli ze swetra od babci, kołdry albo słownika poprawnej polszczyzny ze szczególnym uwzględnieniem konsekwencji zaniku jerów. Żeby dziadek jak najczęściej powtarzał "ja żem od razu wiedział" i żeby babci nic nie mieściło się na stół. Żebyście zjedli tonę pomarańczy, pierników, ryby po grecku i przynajmniej dwie tony PIEROGÓW!.
Żebyście mieli na twarzy takie rumieńce jak ja na fizyce i zdjęciach z dzieciństwa. Tej dziecięcej ekscytacji, tego niedoczekania, niekończącej się wigilijnej kolacji i tego nieopisanego szczęścia kiedy można wreszcie otworzyć prezenty!
Żeby było wam tak przytulno jak w mojej piernikowej chacie i tak słodko jak na marcepanowych drzwiczkach.
Tego cudownego zamieszania! Tego krzyczenia na siebie!
Mnnnnnm!
Radości
Uśmiechu
Miłości
UuuuuUUuuuuUU (Barbry Straisand? ;/)
obie jakby o świętach.
wszystkiego wiśniowego!
wasza Dzess.