10.09.2017
Znowu jakiś czas mnie tu nie było, znowu nie miałam czasu nic napisać, a czasami dużo mysli obciązało moją głowę i bardzo chciały byc przelane na papier. Właśnie czas- to coś co gna, czasami tak szybko, że nawet tego nie zauważamy. A SZKODA... czemu? Bo przemija, bo to tylko chwile, dobrze i gorzej przeżyte. Właśnie...
Nie było mnie tu bo miałam armagedon w głowie, czasami szłam daleko, wysoko, wspinałam się na najwyższe szczyty, ale czasami musiałam upasć, musiałam złapać jego rękę, poczuć jego oddech i uslyszeć "" KOCHAM CIĘ I JESTEM Z TOBĄ, RAZEM DAMY RADĘ'
tak, to właśnie takie słowa składniały mnie do działania, do tego bym się nie poddawała, mimo tego, że czasami było ciężko, naprawdę ciężko. Ale przeciez o ażdej burzy wychodzi słoneczko... a dzięki niemu wyszło i mimo tego, że mam ciągłe wahania nastroju to i tak daje radę. Mam dla kogo! To on ten tajemniczy pan napędza mnie do działania, daje kopniaki w dupe i nie pozwala mi upaść. Jest ze mną kiedy go potrzebuje i kiedy mam go dosyć. Czuje jego oddech, czuje jego zapach, każdy jego pocałunek, spojrzenie w moje niebieskie oczy jest czymś co pokazuje mi, że czasami naprawdę warto. Nawet wtedy kiedy myślisz, że nie... że może jednak nie ptrzeba nic robić, bo po co.
No tak, najlepiej siedzieć sobie i użalać się nad życiem, nad tym jak mi źle, nie robić przy tym nic i coraz bardziej zataczac się w beznadziejności.
Myślę, że upadając i wstająć pokazuje sobie, że jestem silna. Dla siebie... a jak nie dla siebie to dla kogo?
No dla niego, dla tego Pana dzieki, któremu posmakowałam nowe owoce życia, tylko że jest jedna mała róznica, kiedyś owoce z drzewa ŻYCIA zrywałam sama, nie miałam oparcia, skrywałam wszystko tłamsiłam w sobie myśli, które ewidentnie chciałam z siebie wydusić, wyzbyć się ich. A teraz? teraz mam jego, z nim smakuje nowych owoców, które dojrzewają z każdym naszym dniem. Poważnie. Dawno nie byłam zakochaną dziewczyną, w sumie, nigdy nie byłam zakochaną dziewczynką.
Ale wiedziałam! Wiedziałam i wierzyłam, że uczucie przyjdzie do każdego wtedy kiedy powaznie będzie tego potrzebował- i przyszło.... Zakochałam się... w nim, w jego usmiechu, którym budził mnie każdego poranka, nie ważne czy padał deszcz czy wychodziło słoneczko, zakochałam się w jego spojrzeniu, którym uraczał mnie kilka razy na dzień, patrzył na mnie z radością, głęboo w oczy, wpatrywał się we mnie.. zakochałam się w jego intelekcie... chociaż mawiał mi, że nie jest dobrym CELEM- właśnie dla mnie.
( tylko nigdy nie wiedziałąm czemu tak mówi, chciał się mnie pozbyć? a może bał się tego, z powodu doświadczeń jakie go spotkały, może po prostu bał się poraz kolejny udźwignąć ciężar, bardzo cieżki cięzar, jakim jest MIŁOŚĆ)
trzeba być cholernie odważnym...by otworzyć na kogoś serduszko, szczególnie wtedy kiedy rany ze starych lat i złe doświadczenia były takie bolesne. Ale się przełamał, stwierdził, że może wreszcie tez przyszedł jego czas, stwierdził, że może pokochać, poraz kolejny, zaufać, dać się uczuciu jakie do niego kierowałam.
Remember... moment, kiedy spojrzałam w jego oczy, kiedy powiedziałam, że będzie mój. Chociaż to nie jest kwestia posiadania... ale wiedziałąm, że chce go mieć, wiedziałam że będę czula się jak księżniczka, któa już niedługo dostanie wymarzony pocałunek od swojego księcia i już na ZAWSZE będzie cholernie szczęśliwa.
On mówił jestem złym materiałem--- ona zamieniała ''zły materiał'' na coś co stało się dla niej w jednej maleńkiej chwili najważniejsze, On stał się dla niej najważniejszy. Był/jest i pewnie będzie malarzem, który maluje moje szare ścieżki.. po ktorych długi czas chodziłam sama... teraz ide z nim, maluje mi je na nowo, na kolorowo, każdego dnia wymysla nowy kolor na naszej drodze by urozmaicać nasze chwile.
Często mówił... " Co ja takiego w sobie mam?'' Zastanawiam się... hmm tak już wiem. Nie interesuje mnie to co on ma... bo posiadać można wszystko. Oczarowało mnie to jak na mnie patrzył wiem, że nie byłam dla niego zwykłą pustą małolatą... ze byłam kimś więcej w kim potem pokładał nadzieje, że może? ale co może?
Że może to ta kobieta z którą spędzi kolejne swoje dni.
Jest moim jedynym brakującym puzlem, do układanki, który genialnie pasował... może czasami się obracał komplikował... tak, wtedy sie kłociliśmy, ale w każdym związku zdrowo czasami przejść przez coś gorszego, tylko po to żeby potem było tylko lepiej. Zakochałam się! Pamietam moje notki, o tym jak bardzo kiedys chciałabym zasmakować tego uczucia, miłośći- prawdziwej milosci. Poczekałam i nadeszło, na początku czułam tylko zauroczenie, ale kiedy zblizaliśmy się do siebie, każdego dnia coraz bardziej poczułam to uczucie, cudowne a zarazem najpiękniejsze, pokochałam człowieka, który byl zwykły ( wlasnie tak o sobie mówił) ale dla mnie jego zwykłość była najpiekniejszą zwykłością, dla mnie jest idealny, rozpala moje dni idzie i kieruje mnie po JUŻ NASZYM labiryncie....
kocham go... bardzo mocno go kocham, spędzam z nim najpiekniejsze chwile... moge z nim wszystko. On jest wszystkim.. wszystkim czego pragnęłam, co było tylko marzeniem- a jednak marzenia się spełniają!
Wykonuje kawał dobrej a zarazem cieżkiej roboty, jest bardzo odważny, uczy mnie na swoich błędach, tłumaczy pewne nienane mi aspekty życia, wkracza ze mną w dorosłość... dojrzałość, a ja idę...
chce iść... dzieki niemu nie mam już pustych dni, ktore wypełniałam pustką... mam dni zapełnione wrażeniami, ciężarami każdego dnia
Dziękuje Ci za milosc, za radosc, za uczucia, za bycie... przy Tobie jestem szczesliwa! Jestem szczesciara bo mam Ciebie, chce smakować Ciebie, każdego nowego dnia, codziennie - inaczej- na nowo..
Czy to nie wspaniałe że dzięki jednej pasującej osobie, Twój świat może sie zmienić może mieć już inne perspektywy, wasze perspektywy w waszym życiu...
Moja milosc do Ciebie jest bezcennym szczerym i prawdziwym uczuciem, moj uśmiech jest dla Ciebie, mój oddech jest dla Ciebie- ja jestem dla Ciebie - ja jestem Twoja- nikogo innego.
Dzieki ze jestes....