Światło nawet nie zaczyna się przebijać, przez ciemno, i zakątki ciemności w których noc jeszcze trwa, i będzie trwała. Chce odpocząć, spać dłużej, wstawać równo ze świtem lekkiego przymrozku, mogąc napić się herbatki w kocu i dobrym porannym serialu....Tak to było to, dzięki czemu byłam zrelaksowana. Czasami, wystarczyła mi nawet ''dobra książka'' którą pochłaniałam z miełką nadzieji, że to od niej zaczę ten piękny chłodny jesienny poranek. Czasami jednak bywa, że musze wstać wcześniej, niż świat, który nawet nie ma ochoty powstać równo ze mną.. Jeszcze nie teraz, tak.... Teraz śpi...Niech śpi, wkońcu będzie świecił cały dzień....Trochę się zmęczy, i znowu zapadnie w sen...
Miło by było, gdybym mogła odpoczać... Co mi dają 3 wyciągnite z roku dni na odpoczynek, zasadniczo są to dwa dni, lecz nie chcę się kłocić z naturą, która to tak stworzyła. Przeżyje jeszcze 8 dni nie licząc wikiełzanego z palca wolnego, zamknę się w pokoju i uporządkuje wszystko na nowo. Przecież staje si rok starsza, nie będę miała możliwości zrobić tego w dniu urdzin... Sylwester był zawsze moją motywacją... ćwiczeń, nauki, chęci życia... wtedy ........................................ było cudownie. Zawsze na koniec stracę sens motywacje, ale każdego nowego dnia na nowo, ją zyskuje... może nie w takiej sile na jaką działa sylwester ale zawsze jest mgiełka nadzieji.
tak.... pora spadać.... przecież limuzyna czeka, by zabrać mnie chen naleko do świata nauki, porwać tak na 8 godzin i przypowadzić, nie wyspaną... zmęczoną... ehhh...
PA