Witajcie Kochani :)
Na zdjęciu dwa moje największe Szczęścia :) zdjęcie zrobione po powrocie ze szpitala, dumny tata :)
Ze szpitala wyszłyśmy w sobotę, Grześ jak tylko się dowiedział ze koło 12 już był wypis to wsiadł szybko w auto i po nas przyjechał :) widziałam w jego oczach łzy, gdy zobaczył Nastke, bo niestety w szpitalu w którym byłam nie było odwiedzin .
Po przyjeździe do domu w sypialni czekały na mnie róże we wazonie i poprzyczepiane balony :) było mi strasznie miło, ze Grześ tak super nas przywitał w domu, a do tego pokój był wysprzątany na błysk bo, gdy zbierałam się na porodówkę to zostawiłam taki bałagan jak nigdy ... rodzice jak i siostry są zakochani w tej naszej małej Żabce :) ja tez kocham nad życie i nie wyobrażam sobie już ani jednego dnia i nocy bez niej :*
W poprzednim poście napisałam, ze w kolejnym napisze jak to się wszystko zaczęło , a wiec zatem o 3 w nocy dostałam okropnych boli krzyża, myślałam poprostu ze tak ma być, bo ja przez cała ciąże żadnych skurczy nie miałam, a do tego myślałam sobie ze przecież to jeszcze nie czas, 19 dopiero we wtorek. Niestety te bóle się nasilały, wogole już nie zasnęłam ... po 7 rano zwijalam się z bólu już okropnie, do tego w toalecie zobaczyłam ze dostałam plamien, wiec złapałam za telefon i zadzwoniłam po Grzesia żeby wracał z pracy bo już nie daje rady, płakałam z bólu na dywanie gdy czekałam na niego ... przed 9 dojechaliśmy, szybko test na COVID- negatywny i przyjęcie na oddział, rozwarcie 3 centymetry ... podpięcie pod ktg, skakanie na piłce, gorący prysznic tak do godziny 13 ... po tej godzinie bóle stały się jeszcze silniejsze ... nie miałam siły już wstać, a do tego odeszły wody ... po 16 rozwarcie 6 cm i lekarz stwierdził ze cesarka bo mała wogole nie schodzi w kanał i ze nie urodze naturalnie, mega się rozpłakałam i załamałam ... za pare minut znowu okropne bóle, myślałam ze wyrwę sobie wszystkie włosy z głowy, zaczęłam tak wrzeszczeć bo dostałam już skurczy partych. Położna sprawdziła rozwarcie a tu już 9 cm i mówi ze przecież ja już rodzę i ze działamy, w 15 minut urodziła się Nastia Dokładnie 17:15, najpiękniejsza chwila jaka mogła być, zapomniałam o wszystkim, zwłaszcza o tym bólu :) jej uśmiech, oczka, płacz wynagrodziło wszystko :) panie położne były ze mnie tak dumne jak nie wiem.
Nastia dostała 9 punktów w skali apgar :) wszystko z nią dobrze, zdrowa jak ryba :)
Teraz tata dwa tygodnie siedzi w domku wiec cieszymy się każda wspólna chwila :)
Trzymajcie się Kochani :********