Rok temu miłaj właśnie półmetek mojej drugiej rumuńskiej przygody.
Fejsbuk informuje, że ok. roku temu podbijałem Czechy, Słowację, Węgry, Rumunię i Serbię.
I kuźwa, nie licząc grudniowego Wrocławia i Bystrzycy to siedzę na dupie i nic się nie dzieje (Lublina nie liczę, złe doświadczenia wymazuję z pamięci, a w Rzeszów to już jak Stalowa). Pierwsze wakacje bez gór.
Na zdjęciu zestaw autostopowicza.
- Buna ziua, nu avem bani.*
*-Dzień dobry, nie mamy pieniędzy.