Mam ochotę napisać jakąś dłuższą notatkę ale nie wiem czy mi się chce :C
Zacznę od tego że matka przestaje mi wierzyć w to że studiuję, cały czas drze się na mnie że nie chodzę na zajęcia i siedzę w domu, ale to nie moja wina że mam tak plan i mam w chuj wolnego, no ale mniejsza z tym.
Miałem mieć wykopialiska we Wrocławiu na Nowym Targu ale oczywiście mój instytut musiał wtrącić swoje 3 grosze do moich planów i najprawdopodobniej pojadę w pizdu pod wschodnią granicę, gdzie na niebie wciąż wisi Czarnobylska chumura radioaktywna a najwyższym osiągnięciem technicznym są słuchowiska radiowe nadawane przez Radio Wolna Europa. Ale ja tak tego nie zostawię! Będę się kłócił ! Wole siedzieć i kopać we Wrocławiu.
Muszę się w końcu wziąć za siebie, dzisiaj dostałem wyniki biopsji i jest lekka chujówka, ogólnie wirus w ciągu roku podskoczył o ponad 10 000 jednostek HBV, co powoli zaczyna kwalifikować mnie do leczenia interferonem, ale nie mam najmniejszej ochoty leżeć przez następne kilka miesięcy w szpitalu. Nie zmienia to faktu ze kupuję karnet na basen, naprawiam rower i odkladam wszelkie "śmieciowe żarcie" i przerzucam się na na więcej warzyw i owoców i mięso też jedynie gotowane a nie smażone, marskość wątroby w wieku 25 lat to niezbyt ciekawa perspektywa. I alkohol ! Muszę stanowczo go ograniczyć jeśli nie wyeliminować całkowicie na jakiś dłuższy okres czasu.
Zaczynam powoli żałować niektórych spraw, nie ty "zrobionych" lecz tych "niezrobionych", tych na które się nie odważyłem, tych które spowodowały że jest jak jest. No ale może z czasem będzie lepiej, ponoć tak jest zawsze, za dobre uczynki los odpłaca podwójnie, ale czym jest los? Może już mnie to ominęło a może dopiero czeka? Człowiekowi w późnych godzinach wieczornych włączają sie filozoficzne przemyślenia.
Ponoć Jelenia Góra jest fajna i w sumię mogę to potwierdzić.