OD RAZU SORY ZA SZCZEROŚĆ. MUSIAŁAM.
Dosłownie już nie daje rady psychicznie. Ciągle rozmyślam nad sensem wszystkiego i tak w sumie ciągle zostaje w czarnej dziurze. Niczego nie rozumiem, nie wiem jak stawiać dobrze kroki aw życiu. Pogubilam sie, pogrążyłam się w samotności... Pogrążyłam się w smutku i w sumie w dupie mam co omnie myślicie. Piszecie, że mam schudnąć? może i tak, ale nie mam na to ochoty, nie mam chęci do niczego. Wybaczcie, jeżeli kiedykolwiek Was uraziłam, skrzywdziłam... Zależy mi na tym, by być z każdym w zgodzie. Mam straszne wyrzuty sumienia, że zraniłam wiele ludzi na mojej drodze. Uważałam wtedy moje zachowanie za odpowiednie, ale teraz patrząc wstecz jest na odwrót. Nie dają mi żyć niektóre rzeczy, któe się wydarzyły. Zbłądziłam w życiu, ciągle szukam siebie, ale na próżno. Mimo uśmiechu na twarzy, nosze w sercu kamień, który mi ciąży na sercu i jest mi z tym źle, nie umiem go z siebie wyrzucić, choćbym bardzo chciała. Mam w sobie blokadę na wszystko, już nie jestem tą samą osobą, co rok- dwa lata temu. Kurwa, czas tak zajebiście zmienia ludzi... Chciałabym cofnąć niektóre sprawy, nie poznawać większości osób w moim życiu... Najlepsze jest to, że nie wyciągam wniosków po błedach, tylko dalej brnę w to bagno, jak osioł za marchewką, jak naiwniaczka. Męczy mnie to już! Mam dosyć takiego życia. Ciągle coś mnie przytłacza. Ciągle problemy. Dając serce na dłoni dostaje w zamian, coo... zero uczuc? zero zrozumienia, zero niczego. To w chuj boli. Jak tu zacząć nowe życie, jak co chwila potykam się o nowe porażki... Masakra. Nie chce tak... Przepraszam Was za mnie. Dostanę za to już swoją karę. :)