Jak to jest, że ludzie, którzy byli tak ważni, bez których nie potrafiłam żyć, nagle odwracają się i zamykają za sobą drzwi?
tak, wciąż nie mogę tego przeboleć, nie rozumiem.
a najgorsze jest to, że te drzwi, raz zamknięte, już się tak łatwo nie otworzą. I na miejsce tych ludzi jakoś nie chcą pojawić się nowi, równie ważni.
Czemu tak jest? Czemu tak łatwo nam zniszczyć łączące nas więzi? Czemu nic dla nas nie znaczą? Czemu ci z peirwszego planu przestają być widoczni, bo zakrywa ich tło?....
:/